Tak wyglądała cała moja trójka dzieci przy śniadaniu (resztki z kolacji) po powrocie Kacpra z Murzasichle.
Ten słodki obraz niestety nie trwał długo, bo dzieci jak to mają zwyczaju zajęły się swoimi sprawami. Najstarszy musiał nadrobić zaległości w grach komputerowych, średni w spacerach po przebytej chorobie, a najmłodszy niestety kontynuował swoje zapalenie oskrzeli. Jak tylko jedna choroba się skończyła, zaraz wylazła następna i tak oto pojawił się nasz Muchomorek.
Podczas gdy Oskar nazwany został Panem Kropeczką, Gabriel zasługuje na miano Muchomorka. Być może jest to spowodowane spadkiem odporności po przebytym zapaleniu oskrzeli, ale biedulka mojego sypie i to równo. Swędzi i dokucza okrutnie. Najgorsze są krostki pod oczkiem, których nie ma jak posmarować. No, ale Ospę Wietrzną będę już miała za sobą (a raczej za dzieciaczkami).
A tak radośnie było jeszcze w sobotę. Niestety zdaje się, że niechcący zaraziliśmy najpewniej sporą grupę dzieciaczków, ale zrobiliśmy to niezamierzenie i absolutnie bez premedytacji.
Kacper szczyty zdobywa....
A Oskar to super agent... doskonali się w sztuce kamuflażu :-)
Podsumowując: od 14 lutego w domu chorobowe, ale na szczęście widać światełko w tunelu i po wysypie mam nadzieję na szybką rekonwalescencję bo wiosna za pasem...
Słoneczko przyświeca pięknie i zachęca do spacerów więc cieszmy się tym. Zima była piękna, czas na piękną wiosnę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz