czwartek, 7 stycznia 2010

Łyżwiarstwo

Całkiem nieźle Nam wychodzi. Jakby tak częściej udało mi się zorganizować czas, to byłoby na prawdę ekstra. Oskar już załapał bakcyla i znowu chce jechać się ślizgać. W sumie, czemu nie? Jak poćwiczy, to może pod koniec sezonu udałoby mu się jeździć samemu. Tylko czy mój kręgosłup to wytrzyma? Może jak zreperują pingwinki to pojedziemy, a tymczasem ślizgamy się na lodzie przed klatka. Swoją drogą, to już nie pamiętam tak udanej zimy. Fajny śnieżek, mrozik niezbyt dokuczliwy. Codziennie udaje mi się wyjść z maluchami na spacer. Dobrze, że Świetny Mikołaj przyniósł sanki dla dwojga. Bardzo dobrze się sprawdzają i wzbudzają powszechne zainteresowanie. A to przecież nie jest trudne, żeby zawczasu pomyśleć i sprawdzić dostępność takich produktów. A tu takie zdziwienie, że ktoś w ogóle produkuje taką rzecz jak sanki dla bliźniąt. Ciągle niestety zapominam zabrać na dwór aparat więc nie mam żadnych zdjęć z Naszych spacerów, ale może jutro nie zapomnę. Zazwyczaj przypominam sobie o aparacie, gdy dochodzimy do górki. Podsumowując, sporty zimowe są fajne, a za miesiąc będą jeszcze fajniejsze, bo Kacper spróbuje swoich sił na snowboardzie. Tak... trzymajcie kciuki, a w międzyczasie parę fotek z lubelskiej icemanii






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz